Home / Organizacja / Wydarzenia / Ogrodzieniec – inscenizacja bitwy pod Monte Cassino

 

Gwiazdy powoli zaczynały blednąć na niebie, a obóz u podnóża potężnych murów Ogrodzieńca poszczerbionych zębem czasu, siłą natury i zawieruchą wojenną, pogrążył się w ciszy. Zdrożeni ułani, wymęczeni nocną pracą przy rozbijaniu namiotów zasnęli kamiennym snem. Chłód nocy uśpił nawet świerszcze i liczne ptactwo gnieżdżące się w okolicznych skałach.

Ranek 23 czerwca 2012r. zgotował miłą niespodziankę… Po odsłonięciu poły namiotu, budzący się ułani ujrzeli z jakim rozmachem natura porozmieszczała lasy i wzgórza dookoła miejsca biwaku, i z jakim rozmysłem ludzie niegdyś budowali swoje fortece.

 

Tego dnia piętnastacy stali jako pierwsi gotowi do wykonywania zadań, jednak ze względu na niedyspozycję strony niemieckiej, musieliśmy ostudzić zapał. Śniadanie było wyborne. Pod okiem zawodowego kucharza wojskowego, Janusza Prozorowskiego, wszyscy sprawnie pochłaniali kolejne pajdy chleba sowicie smarowane obkładem. Po odprawie, został wydany rozkaz przygotowania do wyjścia na patrol pieszy. Podczas patrolu przećwiczono marsz ubezpieczony, zasady maskowania oraz likwidacje sił przeciwnika. Drużyna wzmocniona ogniem Brena pilnie pracowała, wielokrotnie powtarzając różne warianty flankowania. Ponadto ułani ćwiczyli się w sztuce precyzyjnego poruszania się w terenie. Wyposażeni w kompas z oprzyrządowaniem celowniczym do wyznaczania azymutu określali trasę przemarszu. Najtrudniejszą i zarazem najprzyjemniejszą konkurencją była próba maskowania. Zadaniem dowódcy było wykrycie zamaskowanych ułanów, a zadaniem reszty oddziału było przygotowanie stanowisk jak najbliżej dowódcy, tak aby mogli prowadzić skuteczny ostrzał i obserwację, pozostając niezauważeni. Do testu skuteczności maskowania posłużyła lornetka, ponadto każdy musiał odczytać ile palców zostało pokazanych przez dowódcę podczas testu skuteczności ostrzeliwania i obserwacji pola przez zamaskowanego żołnierza. Konkurencję maskowania wygrał Waldek Kozłowski i nasz nowy ułan, Witold Cichowski. Słowa uznania, dla kolejnego nowego kolegi, w randze kota… przepraszam oczywiście w randze kandydata, Mateusza Matysiaka, za wartę i przygotowanie materiału na wieczorną zupę. Mateusz później bardzo dzielnie spisywał się podczas walki o wzgórza oraz marszu po skałkach.

Marsz powrotny odbył się sprawnie i szybko. Południowe słońce wszystkim dawało się we znaki, a należało przygotować się na wieczorne rekonstrukcje walk o wzgórza otaczające Monte Cassino. Po licznych zmianach planów, co zawsze świadczy o ciągłości dowodzenia, łącznie z odwołaniem kucharza z warty i przygotowywania posiłku oraz zaopatrzeniem w broń i amunicję dosłownie na ostatnią chwilę, “Piętnastka” przystąpiła do walki. Po nawale ognia artylerii, ruszył atak. Zlikwidowanie pierwszych gniazd oporu niemieckiego kosztowało wiele, a amunicja zaczęła się kończyć. Niemcy wyprowadzili kontratak i zaczęli umacniać skrzydło. Wówczas do likwidacji kontrataku wprowadzono do walki oddziały commando oraz ułanów poznańskich. Natarcie przebiegło dynamicznie i sprawnie. Ułani związali npla ogniem, a komandosi zeszli na linach i zlikwidowali gniazdo karabinów maszynowych. Następnie ułani przeszli do natarcia, a commando osłaniało ich ogniem. Opór niemiecki został zdławiony, a wzgórze, usiane zamaskowanymi schronami i stanowiskami ogniowymi, zdobyte.

Po krótkim odpoczynku, wojsko udało się na ćwiczenia w zakresie przemieszczania się w rejonach górskich. Liczne skałki, wąskie przejścia i załomy skalne urozmaicały teren. Przebycie naturalnego małpiego gaju wymagało wspólnego wysiłku i wzajemnej pomocy. Trudy dnia zostały jednak wynagrodzone. Wieczorem na wszystkich czekał Otto, któremu uroczyście odśpiewano tradycyjne „Sto lat!”. Otto jeszcze dzień wcześniej nie spodziewał się, że będzie głównym bohaterem wieczornej fiesty, zwanej „schweins party”. Cóż… i zjedzono prosiaka. Wybornego prosiaka! Śpiewy i dyskusje przy wieczornym ognisku trwały do późna. Rano odmeldowali się: Przemysław Kosowicz, Waldemar Kozłowski, Janusz Prozorowski, Krzysztof Kocik, Jakub Jagielski, Filip Leśniak, Witold Cichowski, Mateusz Matusiak i Remigiusz Dolata. Panowie! Dla wszystkich serdeczne podziękowania za udział i wspaniałą atmosferę! Przyjemnie jest jechać w tak zgranej grupie.

Autor tekstu: Remigiusz Dolata

 
Share this page