Na zaproszenie kolegów ze Szwadronu Kawalerii im. Dywizji Kawalerii Zaza z Białegostoku, udałem się w pierwszych dniach maja na kresy wschodnie. Na miejsce zakwaterowania dotarłem wraz z Piotrem Kamińskim późno w nocy, ale specjalnie nas to nie zmartwiło – następnego dnia mieliśmy do pokonania zaledwie 40 km w siodle.
Masz konny rozpoczął się 1 maja ze stajni w Rafałówce k/Białegostoku. Wraz z grupą kilku jeźdźców, pod komendą kol. Andrzeja Czerniawskiego, w umundurowaniu i oporządzeniu bojowym, wyruszyliśmy na wschód trasą, którą na początku XIX w. podążały wojska napoleońskie. Ok. 10 km za stajnią, w pobliskich lasach, zatrzymaliśmy się w chwili milczenia przy powstańczych krzyżach. Przed popasem zaplanowanym w miejscowości Załuki, odwiedziliśmy Królowy Most i miejscową cerkiew św. Anny. Tuż obok cmentarz katolicko-prawosławny. Dla mnie, syna ziemi wielkopolskiej, był to widok niecodzienny. Późnym wieczorem osiągnęliśmy cel podróży – miejscowość Szaciły.
Drugi dzień to powrót do stajni, ale oczywiście nieco naokoło. Ruszyliśmy więc dalej na wschód, osiągając koło południa tatarską wioskę Kruszyniany. Tu mogliśmy skosztować tradycyjnego jadła oraz zajrzeć do jutry – namiotu koczowników Wielkiego Stepu. Stąd było już ledwo kilka kilometrów od granicy z Białorusią, ale czas nas nie naglił, mieliśmy do zrobienia jeszcze „zaledwie” 50 km. Po odpoczynku, dobrym, marszowym tempem ruszyliśmy w drogą powrotną, osiągając stajnię już nocą.
Trzeci dzień mojej wizyty na Podlasiu upłynął pod znakiem uroczystości upamiętniających uchwalenie Konstytucji 3 maja, które rozpoczęła Msza św. w kościele pw. św. Apostołów Piotra i Pawła w Zabłudowie. Dostąpił mnie tu wielki zaszczyt – w liturgii wziąłem udział jako członek pocztu sztandarowego Szwadronu Zaza. Dalsze uroczystości odbyły się pod pomnikiem Bohaterów Walczących o Wolność Ojczyzny, w których wzięliśmy udział w szyku konnym. Moją uwagę zwrócił bardzo ciekawy program artystyczny, wykonany przez miejscową młodzież. Po odprowadzeniu koni do stajni, już mechanicznym transportem, wróciliśmy z Piotrem do Poznania.
Jadąc na wchód miałem duże oczekiwania, szczególnie w stosunku do słynnej wschodniej gościny. Nie zawiodłem się – koledzy ze Szwadronu Zaza przyjęli mnie bardzo ciepło, jak swojego, za co im serdecznie dziękuję.
Ku chwale Pułku i dla dobra polskiej Kawalerii!
Piotr Stachecki
Cerkiew św. Anny w Królowym Moście
Widok ze stajni w miejscowości Szaciły
Kruszyniany – pamiątkowe zdjęcie przy jurcie