Home / Organizacja / Wydarzenia / Moja “potyczka” z pacholętami

 

IMG 20171102 150357Co ma wspólnego nasz Pułk, szkoła i Gang Olsena?

„15. Pułk Ułanów Poznańskich… czyli konie, czołgi, rosomaki” pod takim hasłem udałem się z wizytą do dwóch poznańskich szkół. Zadanie nie było wcale łatwe. Mało powiedziane, dawno tyle się nie nagłowiłem nad tym, o czym mam mówić, na co zwrócić szczególną uwagę i jakich słów dobierać, by nie zanudzić słuchaczy. A były nimi dzieci w wieku 6-9 lat… i tu była cała trudność.

Bez problemu mogę rozmawiać czy mówić do ludzi w wieku od nastolatków wzwyż, ale to tak młodego odbiorcy? Ostatecznie postanowiłem skupić się na uzbrojeniu, a skoro Ułani Poznańscy to nie tylko konie, to nie zabrakło również zdjęć kolarzy, pojazdów opancerzonych i czołgów, na rosomakach kończąc. Chwyciło! Jednak najwięcej frajdy dzieciom sprawiły „zajęcia praktyczne”. Przytargałem ze sobą rząd kawaleryjski, trochę sprzętu, kilka czapek, hełm i oczywiście szablę, bagnet i karabin. Nikogo specjalnie nie musiałem namawiać do „dorwania” się do tych rzeczy. Wszystko, oprócz broni, można było swobodnie dotknąć, założyć, przymierzyć czy dosiąść – na co tylko fantazja pozwalała. Broń, ze względów bezpieczeństwa, podawałem osobiście. Dzieci z karabinu (odlew) celowały najczęściej do namalowanej na tablicy dżdżownicy. Okazało się, że ma więcej żyć niż przeciętny kot, gdyż została „zastrzelona” dobrych kilkadziesiąt razy.

No dobrze, ale gdzie ten Gang Olsena? Nie oglądałem tego filmu, ale kolega z Oddziału, Zdzisław Pilarski, bardzo często do niego nawiązuje w sytuacjach gdy mamy jakiś misterny plan, który się kompletnie sypie. Ja też miałem taki plan. Pomyślałem, przyjdę, przywitam się i zapewne usłyszę mdławe dzieeeeeń dooooo bryyy. Po czym powiem +- „oj, widzę, że jesteście jeszcze przed śniadaniem, może braknie siły, spróbujmy jeszcze raz, ale z werwą”. Po czym zapewne usłyszę chóralne i dziarskie „dzień-do-bry!” i polecimy ze spokojem dalej z tematem. Plan się posypał już przy części o śniadaniu. Wówczas usłyszałem ja jadłam bułkę, a ja jadłem to, ja z kolei tamto… stałem kompletnie bezradny, jak przysłowiowe widły w wiadomo czym. I tak było do końca, tzn. ostatecznie jakoś przebiłem przez ten harmider, ale skończyło się zdartym gardłem. Wówczas zrozumiałem nieco lepiej nauczycieli z moich szkolnych lat…

Wspomniane szkoły to International School of Poznan oraz Szkoła Podstawowa nr 27 na Winiarach, obie w Poznaniu.

Autor tekstu Piotr Stachecki

Autorzy zdjęć: nauczyciele szkolni z SP nr 27

IMG 9820

IMG 9808

IMG 20171102 152731

IMG 20171102 153333

 
Share this page